Pierwsze oznaki Lhakaru (nazwa tłumaczona najczęściej jako Biała Środa, czasem też: Czyste Poświęcenie) pojawiły się w 2008, w związku z ogólnonarodowym powstaniem przeciwko chińskim rządom. W ciągu czterech lat Lhakar zmienił sposób, w jaki Tybetańczycy pojmują aktywizm. Zmiana ta opiera się na trzech kluczowych elementach: dekolektywizacja aktywizmu, "uzbrojenie kultury" oraz przyjęcie postawy braku współpracy.
1. DEKOLEKTYWIZACJA AKTYWIZMU
Głównym założeniem Lhakaru jest jego prostota. Kładzie on nacisk na fundamentalne zasady wolności, skupiając się raczej na działaniach i decyzjach podejmowanych przez ludzi w życiu codziennym (wizyta w świątyni, wybór muzyki, restauracji, sklepu, języka, w którym mówi się w domu).W latach 80 Tybetańczycy zwykli gromadzić się co tydzień w świątyni, by zapalić lampki, kadzidełka i pomodlić się w ukryciu za długie życie Dalajlamy. Tego typu rytuały odbywały się w środy (dzień uważany za pomyślny dla Dalajlamy). Ale chińskie masowe represje w 2008 zradykalizowały cały naród, upolityczniając nową generację Tybetańczyków. Nie było właściwie rodziny, która by nie ucierpiała - nawet ci, którzy nie brali czynnego udziału w powstaniu odczuli jego skutki (odseparowanie od skazanych, zaginionych, zabitych).
Kiedy Chiny stłumiły wszelkie formy zbiorowego buntu, Tybetańczycy odpowiedzieli dekolektywizacją działań. Poprzez indywidualne czyny (noszenie tradycyjnych strojów, jedzenie tybetańskich potraw, słuchanie niezależnego radia, nauka ojczystego języka w domu) wielu Tybetańczyków zaczyna manifestować swoją tożsamość, która była tajona przez lata.
Rytuały, które dawniej były kulturowymi, nagle zyskały zabarwienie polityczne; dlatego, że nadały ludziom tożsamość nie-Chińczyków. W „zero-jedynkowym” rozumowaniu „bycie Tybetańczykiem” stało się synonimem „nie bycia Chińczykiem”. Sytuacja ta przyczyniła się do serii praktycznych działań.
Lhakar, skupiając się bardziej na indywidualnym sprzeciwie niż na publicznych protestach, zdecentralizował ruch oporu. Tybetańczycy traktują swoją życiową przestrzeń jako pola bitewne; ich i tak ograniczone decyzje są niczym klin do otwarcia się na świat, do bycia bardziej społecznym, ekonomicznym etc. „Praktykujący” Lhakar nie oczekuje, że wolność przyjdzie wraz z politycznymi zmianami. Wie, że wypływa ona z codziennych myśli, decyzji i czynów, które tworzą równoległą, wolną rzeczywistość, będącą „ponad” chińskimi represjami.
2. „UZBROJENIE KULTURY”
Pierwszą rzeczą, której dowiadujemy się o kulturze dorastając na emigracji jest fakt, że była ona bliska wymarciu. Wierzono, iż może ona przetrwać tylko dzięki łasce polityków, a ci z kolei nie dawali zbyt wielu powodów do trwania w nadziei. Moje pokolenie Tybetańczyków postrzegało więc kulturę jako delikatny kwiat, który mimo swojego piękna nie jest w stanie sam się obronić.
Lhakar natomiast odmienia takie pojmowanie kultury. Od czasu jego powstania, coraz więcej Tybetańczyków traktuje kulturę jako narzędzie do walki o większe prawa. Sztuka, literatura, poezja i muzyka pozwalają im wyrażać wiarę w Dalajlamę, miłość do ojczyzny i pragnienie wolności. Politycznie zaangażowane utwory stają się hitami sprzedawanymi w tysiącach egzemplarzy. Ten nagły wzrost popytu na tybetańską muzykę i poezję zrodził swojego rodzaju renesans sztuki na obszarze całej Wyżyny Tybetańskiej. Po raz pierwszy od dekad, a może nawet i wieków, Tybetańczycy na nowo odkrywają w jaki sposób kultura może ocalić politykę (zamiast czekać aż polityka ocali kulturę).
Potwierdzeniem tej przemiany jest wzrost zainteresowania nauką języka. W różnych częściach Tybetu, zarówno starsi, jak i dzieci zobowiązują się do mówienia czystym tybetańskim, bez naleciałości. W Sertha (Kham) starsi rozdają młodszym darmowe słowniki. Pisarze i muzycy we wschodnim Tybecie , którzy wcześniej w swoich utworach posługiwali się głównie chińskim, teraz tworzą w języku ojczystym. Właściciele restauracji i kawiarni obsługują tylko tych klientów, którzy składają zamówienia po tybetańsku. Użytkownicy portalu Weibo, w każdą środę zamieszczają posty po tybetańsku. Natomiast użytkownicy Renren i Facebooka regularnie zamieszczają na swoich profilach wiersze i zdjęcia o politycznym przesłaniu.
To tylko kilka przykładów pokazujących w jaki sposób Lhakar rozprzestrzenia się na terenie całego Tybetu. Za pomocą różnych form sztuki Tybetańczycy są w stanie stworzyć pewnego rodzaju „szarą strefę”, która nie istnieje na czarno - białym płótnie polityki.
Dla pokolenia dorastającego w przekonaniu, że pod względem siły nigdy nie dorównamy Chinom, nie ma nic bardziej motywującego niż zdanie sobie sprawy, że niewyczerpane zasoby naszej kultury staną się zestawem narzędzi do walki bez przemocy. Lhakar wnosi bowiem odwilż do tybetańskiej kultury, przemieniając ją ze świętego berła w złotą włócznię.
3. POSTAWA BRAKU WSPÓŁPRACY
Mimo że od czasu przyjęcia buddyzmu w Tybecie minęło ponad tysiąc lat, nasze wojownicze instynkty są wciąż żywe. Jesteśmy gotowi rzucić się do walki, nie kalkulując możliwych zysków i strat. W większości legend tematem przewodnim jest działanie i waleczność, nie zaś strategia, która w tybetańskiej wyobraźni nie zajmuje zbyt istotnej pozycji.
Od dziesiątek lat główną taktyką ruchu oporu były uliczne protesty, które - choć skuteczne i mało ryzykowne na emigracji - w Tybecie są okupione niewspółmiernym kosztem. Za wykonywanie nawet najprostszych czynów można zostać zastrzelonym lub skazanym. Dzięki Lhakarowi Tybetańczycy zaczęli doceniać siłę odmowy współpracy (ang. „noncooperation”) - taktykę umożliwiającą działanie zarówno śmiałym ludziom, jak i tym, którzy obawiają się ryzyka.
Od 2008 roku Tybetańczycy zaczęli jadać tylko w tybetańskich restauracjach i kupować tylko w tybetańskich sklepach, zmuszając w ten sposób Chińczyków do zamknięcia swoich biznesów w kilku miastach. Taki bojkot chińskich przedsiębiorców (będący odpowiedzią na okupację) opiera się na zasadzie ekonomicznego braku współpracy (głoszonej i stosowanej przez Gandhiego).
Przez wiele lat Tybetańczycy w Nangchen kupowali po astronomicznych cenach warzywa od Chińczyków, utrzymujących monopol w tym sektorze. Jednak w 2011 roku, grupa Tybetańczyków postanowiła zbojkotować chińskie sklepy; inni kupujący podążyli na ich przykładem, w efekcie czego po około dwóch miesiącach właściciele owych warzywniaków splajtowali, a na ich miejscu pojawili się miejscowi sprzedawcy.
W ten sposób Tybetańczycy ujrzeli jak ich indywidualne decyzje mogą faktycznie wpłynąć na wspólną przyszłość. Opór zaczyna więc przywdziewać nowe szaty: działania, kreatywności i strategii, zamiast tych, przeznaczonych dla ofiary. Jeszcze do niedawna większość rozmów rozpoczynała się i kończyła na temacie tybetańskiej bezsilności w obliczu chińskiej bezwzględności. Obecnie herbaciarnie są pełne dyskusji o oporze, działaniu i strategii.
Tybetańczycy, podbudowani namacalnymi efektami odmowy współpracy, nie postrzegają już braku przemocy jako religijnej zasady ograniczającej aktywność. Widzimy ją jako strategiczną broń uwalniającą nasz potencjał. Jak widać na przykładzie innych rewolucji, nie ma nic bardziej skutecznego w obalaniu dyktatury od rozpowszechnionej i trwałej kampanii braku współpracy.